Sam Levinson ma obsesję na punkcie scen pełnych niepotrzebnych zbliżeń intymnych, The Weeknd nazywany jest mizoginem, a Jennie Kim została zaangażowana do produkcji HBO, by „siedzieć i ładnie wyglądać” – tak czytamy w głośnym artykule „The Rolling Stones”. Serial „The Idol” jest w tarapatach?
„The Idol” w ogniu krytyki
Najnowsze show HBO miało mieć swoją oficjalną premierę jesienią ubiegłego roku. Co poszło nie tak? W końcu po sieci krążą już trzy zwiastuny serialu w reżyserii Sama Levinsona, a o dacie premiery nadal nic nie wiadomo. Osoby związane z produkcją wyznały „The Rolling Stone”, że nawet oni nie wiedzą, kiedy serial zostanie wyemitowany i nie mają pojęcia, jak wyglądać będzie ostateczna wersja. Wszystko przez liczne opóźnienia, zmiany w scenariuszu i manipulacje przy montażu. „To był, powiedzmy sobie szczerze, jeden wielki cyrk” – powiedziała jedna z osób związanych z serialem. O co chodzi?
By w pełni zrozumieć sytuację, zacznijmy od początku. W kwietniu ubiegłego roku media dowiedziały się, że współpracująca z Abelem Tesfaye reżyserka, Amy Seimetz, została zwolniona na końcowym etapie tworzenia serialu. Jak podają liczne źródła „The Rolling Stone”, sześć odcinków show HBO było wówczas w 80% skończone. Dlaczego 41-letnia artystka nagle pożegnała się z produkcją? Okazuje się, że Tesfaye, który jest współtwórcą, uważał, że serial za bardzo zmierza w stronę „kobiecej perspektywy”. Na miejsce Seimetz zatrudniony został Sam Levinson, znany przede wszystkim z „Euforii” z Zendayą w roli głównej. W wywiadach z 13 członkami obsady i ekipy serialu magazyn „The Rolling Stone” dowiedział się, że drastyczne opóźnienie było spowodowane przejęciem przez Levinsona stanowiska reżysera i porzuceniem prawie ukończonego projektu wartego 54-75 milionów dolarów, aby napisać nowy scenariusz i ponownie nakręcić całość. Informatorzy podkreślają również, że wersja Levinsona osłabiła przesłanie serialu, podkręcając jednocześnie niepokojące sceny pełne zbliżeń seksualnych i nagość.
To była obsesyjna fantazja o gwałcie. Główna bohaterka tj. ofiara miała przechodzić traumę, a później wracać po więcej (przemocy seksualnej – przyp. red.), ponieważ dzięki temu jej muzyka stawała się lepsza – wyjaśnia jeden z członków produkcji, a inny dodaje – To miał być serial o młodej kobiecie, która odkrywa swoją seksualność. Niestety, został przekształcony w show o mężczyźnie, który wykorzystuje seksualnie kobietę, a ona to uwielbia.
W scenariuszu nie brakowało również scen, które członek ekipy określił mianem „seksualnych tortur”. Lily-Rose Depp, odtwórczyni głównej roli, broni jednak Sama Levinsona i nie uważa, by na planie dochodziło do jakichkolwiek nadużyć. Twórcę „Euforii” nazwała „najlepszym reżyserem, z jakim kiedykolwiek pracowała”.
This article is originally published by glamour.pl